[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ną krwią. Wzdrygnęła się gwałtownie. Wydaje mi się, że w tle widziałam również
tych... chłopców, którzy im towarzyszyli... obaj byli skąpani we krwi.
To znak stwierdził Conrad. Powiedziałem ci, że odbieram znaki. Ten jest na-
stępny. Mówi mi, że nie wolno zwlekać. Mówi, że muszę dopaść Amy jeszcze tej nocy,
nawet gdybym musiał przy tym zająć się również pozostałymi.
Zena pokręciła głową.
Nie, nie, Conradzie. Nie mogę ci na to pozwolić. Nie wolno ci tego zrobić. Nie mo-
żesz się mścić. To chore. Nie pozwolę ci zabić tych dzieciaków.
Och, prawdopodobnie nie ukatrupię żadnego z nich własnoręcznie ryknął.
Co chcesz przez to powiedzieć?
Gunther siÄ™ nimi zajmie.
Gunther? Przecież on nikogo by nie skrzywdził.
164
Nasz syn się zmienił odrzekł Conrad. Tylko ja wiem, jak bardzo. Nareszcie
dorósł. Teraz potrzebuje kobiet i bierze sobie wszystko, czego akurat pragnie. Dosłownie.
Przeważnie je pieprzy, ale nie tylko. Niestety, zostawia po sobie spory bałagan. Przez
ostatnie kilka lat musiałem po nim sprzątać. Teraz dostanę zapłatę za mój trud. On spra-
wi, że dokona się zemsta, o której marzyłem przez tyle lat.
Co miałeś na myśli mówiąc, że on bierze od kobiet wszystko, czego pragnie?
Wykorzystuje je, a potem rozdziera na strzępy wyjaśnił Conrad. Wiedział, że
Zena poczuje siÄ™ moralnie odpowiedzialna za czyny swojego odbiegajÄ…cego od normy
potomka. Uśmiechnął się, gdy dostrzegł wyraz smutku i bólu na jej twarzy.
Ile ich było? spytała.
Straciłem rachubę. Kilkadziesiąt.
Mój Boże jęknęła Zena, drżąc jak liść. Co ja uczyniłam? Co wydałam na
świat?
Antychrysta odrzekł Conrad.
Nieprawda rzuciła ostro. Mylisz się, Conradzie. Jesteś obłąkany. Masz manię
wielkości. Ten stwór wcale nie jest Antychrystem. To po prostu okrutna, szalona bestia.
Powinnam była zachować choć odrobinę zdrowego rozsądku, tak jak Ellen. Powinnam
była go zabić, jak ona zabiła Victora. A teraz... jestem odpowiedzialna za śmierć wszyst-
kich, którzy zginęli z rąk tej bestii i tych, którzy jeszcze umrą, zanim to wszystko się
skończy.
Stając nad nią Conrad nachylił się i zacisnął dłonie na jej szyi.
Nie pozwolę ci zniweczyć tego wszystkiego powiedział.
Zena walczyła, nie miała jednak dość silnej woli życia, podczas gdy Conrad czuł, że
musi ją zabić. Nigdy dotąd aż do tej chwili nie zaznał podobnego uczucia potę-
gi i świadomości życiowego celu. Miał wrażenie, jakby coś go doładowywało. Diabelska
energia zdawała się docierać do każdej komórki jego ciała. Zena miotała się, kopała
i drapała go po twarzy, ale umarła szybciej i łatwiej niż oczekiwał. Zaciągnął jej zwłoki
w najciemniejszy kąt namiotu. Pózniej wymyśli jakiś sposób, aby się ich pozbyć.
Kruk zakrakał histerycznie.
Obawiając się, że ochrypłe wrzaski przyciągną kogoś do namiotu, zanim zdąży po-
zbyć się trupa, Straker otworzył klatkę, sięgnął do środka i skręcił ptaszysku kark.
Wyszedł z namiotu Zeny i szybkim krokiem ruszył w stronę Tunelu Strachu. Amy
Harper i jej przyjaciele dotrą tam niebawem, a on chciał być odpowiednio przygotowa-
ny na ich przybycie.
165
* * *
Tego wieczora Joey miał niezwykłe szczęście. Wygrał sześćdziesiąt pięć centów w rzu-
tach monetami i małego pluszowego misia za rzuty strzałkami do balonów. Wygrał też
darmowy przejazd na karuzeli, kiedy podczas pierwszego okrążenia udało mu się zła-
pać mosiężne kółko. Kręcił się na karuzeli, dosiadając karego wierzchowca, przypomi-
nającego czarnego Królewicza z telewizyjnego serialu, gdy nagle zauważył Amy. Nie
spodziewał się, że chłopak, z którym się umówiła, przyprowadzi ją do wesołego mia-
steczka; a jednak była tu, ubrana w ciemnozielone szorty i bladozielony podkoszulek.
Tyle, że nie towarzyszył jej Buzz. Była z nią Liz. Obie dziewczyny zmierzały w kierunku
toalety. Joey stracił je z oczu przy kolejnym obrocie karuzeli. Zniknęły w tłumie.
Kiedy w kilka minut pózniej zszedł z karuzeli, natychmiast udał się na poszukiwa-
nie siostry. Wiedział, że z przyjemnością wysłuchałaby jego opowieści o tym, jak oszu-
kał mamę.
Uznał, że jest nadzwyczaj sprytny i dzielny, skoro w pojedynkę zdołał dotrzeć aż do
wesołego miasteczka. Joey cenił sobie aprobatę Amy bardziej niż kogokolwiek innego
i wręcz nie mógł się doczekać, aby usłyszeć, co powie, gdy zobaczy go tutaj całkiem sa-
mego.
14
Szalet był jasno oświetlony. Cuchnął wilgotnym betonem, grzybem i starym mo-
czem. Umywalki pokrywały plamy od stale cieknącej, żelazistej wody.
Amy i Liz umyły ręce i przed lustrami zaczęły poprawiać makijaż. Dwie starsze ko-
biety wyszły z toalety pozostawiając dziewczyny same.
Czujesz ten odlot? spytała Liz.
Tak.
Ja też. Czuję to od stóp aż po czubek głowy. Jestem naćpana. A ty? Co z tobą? Jest
ci po prostu dobrze czy też jesteś napruta?
Jestem kompletnie załatwiona odparła Amy wpatrując się w lustro. Lekko
zmrużyła oczy i drżącą dłonią umalowała szminką usta.
To dobrze stwierdziła Liz. Cieszę się, że jesteś naćpana. Może się wreszcie
rozluznisz.
Jestem wyluzowana odparła Amy.
Zwietnie mruknęła Liz. A więc nie będę cię musiała do tego namawiać.
Do czego?
Do orgietki odparła Liz.
Amy spojrzała na nią, a Liz uśmiechała się lekko nieprzytomnie. Amy spytała:
Orgietki? Co masz na myśli?
Powiedziałam już o tym naszym dwóm napalonym samcom, tam na zewnątrz
stwierdziła Liz.
Buzzowi i Richiemu?
Obaj sÄ… za.
Znaczy... że niby my... we czwórkę w jednym łóżku?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Strona Główna
- 67.Alan Dean Foster Era Rebelii Spotkanie na Mimban
- Foster, Alan Dean Humanx 05 Sentenced To Prism
- Alan Dean Foster Flinx 01 For love of Mother Not
- Alan Dean Foster Icerigger 3 Deluge Drivers
- Alan Dean Foster Damned 1 Call to Arms
- Foster, Alan Dean Spellsinger 5 The Paths of the Perambulator
- Debra Dean Confessions of a Fallen Woman (pdf)(1)
- Alan Dean Foster The Hour Of The Gate
- Foster, Alan Dean Glory Lane
- Foster, Alan Dean With Friends Like These
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nurkowanie.opx.pl