[ Pobierz całość w formacie PDF ]

działa, że jego usta ledwo dotknęły jej warg. Mimo
wszystko efekt byÅ‚ piorunujÄ…cy. Odraza, powiedziaÅ‚a so­
bie, cała się wzdragając.
Przed kaplicÄ… obstÄ…pili ich goÅ›cie. Philippe objÄ…Å‚ Hen­
ryk Bolingbroke. UcaÅ‚owaÅ‚ jÄ… serdecznie i życzliwie ni­
czym dobry wujaszek.
- Czekamy na noc poślubną, lady Philippo - rzekł,
mrugając dość obleśnie.
Serce zabiÅ‚o jej niespokojnie na przypomnienie o nad­
chodzącej udręce, na twarz wypłynął rumieniec, jednak
Philippa zdobyła się, by spojrzeć w jego bystre oczy
i w ich głębi dojrzała zmęczenie. Wyczuła napięcie, bijące
z ciała Henryka - było niemal uchwytne. Mimo całej po-
zornej pewności siebie i swobodnego obejścia, Henryk
Bolingbroke był napięty jak struna. Tak się zdumiała tym
odkryciem, że zapomniaÅ‚a na chwilÄ™ o wÅ‚asnych, zszarpa­
nych nerwach. Niełatwo mu było stanąć twarzą w twarz
z kuzynem i zażądać zwrotu należnego mu dziedzictwa.
Jedno nie ulegało wątpliwości - niezależnie od tego, czy
miał rację, czy też nie, nie postępował lekkomyślnie.
Kładł na szalę swe życie, nie mówiąc już o życiu dzieci
oraz licznie zgromadzonych wokół niego przyjaciół.
Wrażenie, jakie zrobił na Philippie, zbladło, gdy zaczęli
podchodzić inni goście, by złożyć jej życzenia, a panna
mÅ‚oda, rada nierada, przyjmowaÅ‚a ucaÅ‚owania od najprze­
różniejszych mężczyzn - młodych, starych, rubasznych,
dwornych, schludnych, cuchnÄ…cych, trzezwych i pija­
nych.
Giles wÅ‚adczo otaczaÅ‚ jÄ… ramieniem w pasie, powstrzy­
mujÄ…c bardziej wylewne objawy serdecznoÅ›ci, lecz dla kil­
ku z co bardziej zapalczywych rycerzy był to powód do
uciechy, śmiali się zatem i pokrzykiwali, jaki to z niego
szczęściarz, skoro udało mu się zdobyć tak powabną żonę.
Dotyk jednych Phila mogła znieść, innych zdecydowanie
nie.
Ani jeden ich pocałunek nie wzbudził w niej takiego
drżenia, jakie poczuła, gdy Giles na moment przytknął
usta do jej warg.
Gdy całe towarzystwo zasiadło do wieczerzy, Philippe
posadzono na honorowym miejscu po prawej rÄ™ce Henry­
ka, a Gilesa po lewej. Zebrani tryskali wesołością. Nie co
dzieÅ„ zdarzajÄ… siÄ™ trzy egzekucje naraz i Å›lub. Jest co Å›wiÄ™­
tować.
Philippa poczuÅ‚a siÄ™ nieco swobodniej. Już po wszyst­
kim. Na dobre i zÅ‚e zostaÅ‚a żonÄ… Gilesa. %7Å‚adne buntow­
nicze myÅ›li nie zmieniÄ… tego faktu. Co do nocy poÅ›lub­
nej... Zgniotła w palcach kawałek miękkiego, białego
chleba i włożyła do ust, by powstrzymać szczękanie
zębów, i popiła łykiem wina. Zaburczało jej w pustym
brzuchu.
Drżącymi rękami odstawiła na stół puchar z klonowego
drewna, inkrustowany srebrem. Giles wziął go i podniósł
do ust, po czym ujÄ…Å‚ żonÄ™ za rÄ™kÄ™. Philippa usiÅ‚owaÅ‚a nie­
postrzeżenie wyrwać siÄ™ z jego mocnego uÅ›cisku, lecz Gi­
les przytrzymywał ją tym silniej.
- Jedz - rozkazał cicho. - Wzgardziłaś wieczerzą. Nie
mogę dopuścić, by moja żona przed świtem zemdlała
z głodu.
- Ty... ty brutalu - syknęła z nienawiścią.
- Brutalu? - Podniósł uwięzioną dłoń do ust dwornym ,
gestem. - Kusisz mnie, Philo, bym cię nauczył, na czym
polega brutalne zachowanie. - Kciukiem pogÅ‚askaÅ‚ wnÄ™­
trze jej dłoni. Ramię Philippy drgnęło bezwiednie, gdy
przebiegł po nim dreszcz, a Giles roześmiał się cicho. -
Jedz, najdroższa - wyszeptaÅ‚ ochryple. - Pozwól, pro­
szÄ™...
UrwaÅ‚, po czym swoim nożem odkroiÅ‚ kawaÅ‚ek pieczo­
nej baraniny z grubego płata, który leżał na ich wspólnej
drewnianej misie, wziął kąsek w palce i podniósł jej do
ust. Philippa mocno zacisnęła wargi, lecz Giles zaśmiał się
tylko i zaczął je drażnić kawałkiem mięsa.
Chciała odwrócić głowę, lecz utonęła spojrzeniem
w jego niebieskoszarych oczach, okolonych brÄ…zowymi
rzęsami. Dlaczego nie mogła wyrwać się spod uroku Gi-
lesa? Nie wiedziała, nie miała też pojęcia, dlaczego jej
usta otworzyły się i wzięła kawałek mięsiwa, które żuła
łakomie, gdy tylko smakowity kąsek zaczął pobudzać jej
soki żoÅ‚Ä…dkowe. Giles podaÅ‚ jej do zjedzenia nastÄ™pny ka­
wałek.
W oczach goÅ›ci Giles zachowywaÅ‚ siÄ™ jak uroczy, tro­
skliwy i kochający młody małżonek. Jedynie Philippa
wiedziała, że tylko obezwładniająca siła jego osobowości
każe jej przyjmować kolejne kawałki mięsa.
- DziÄ™kujÄ™ - wykrztusiÅ‚a wreszcie zduszonym szep­
tem - sama potrafię się nakarmić.
- I masz ochotę? - zapytał z powątpiewaniem.
- Daję słowo..
Przesłał jej uśmiech, jego przystojne rysy rozpromieniły
się, gdy po raz ostatni uścisnął jej rękę, a potem ją puścił.
- Odwagi, żono - wyszeptaÅ‚. Znowu to samo. Napo­
mnienie, by zebrała się na odwagę. Dlaczego, na miłość
boską, wszyscy uważają, że brak jej hartu ducha? Giles
wyraznie daje do zrozumienia, że ma ją za tchórza.
Po wieczerzy wystąpili komedianci, a potem zaczęły
się tańce i słońce już dawno schowało się za horyzontem,
nim zdecydowano siÄ™ zaprowadzić mÅ‚odÄ… parÄ™ do jej kom­
naty.
Mężczyzni zabrali Gilesa, a tymczasem lady Butter-
wick z innymi damami powiodła Philippe do komnaty,
której na tÄ™ noc użyczyÅ‚ nowożeÅ„com wielkoduszny ksiÄ…­
żę Yorku. Olbrzymie, przepyszne Å‚oże, ustawione na pod­
wyższeniu i osÅ‚oniÄ™te purpurowymi draperiami w biaÅ‚e je­
lenie - niemiłe przypomnienie, że to łoże królewskie -
przeraziło Philippe. Omijała je wzrokiem. Nie mogła też [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grecja.xlx.pl