[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Rozumiem, że mój kuzyn też siÄ™ zjawi - powiedziaÅ‚ z mniej­
szym entuzjazmem Jake.
Anula43&Irena
scandalous
- Obawiam się, że tak. Zasugerowałem mu, żeby przyprowadził
Evie. Spodziewam się, że go nieco utemperuje.
- Nie za bardzo. Mam nadzieję, że wymogłeś na nim, żeby się
hamował w obecności mojej żony.
- OczywiÅ›cie. Szczerze mówiÄ…c, wÄ…tpiÄ™, czy bÄ™dzie szukaÅ‚ dra­
ki. Incydent w sklepie Belle był wystarczającą nauczką.
- Chciałbym wierzyć, że się nie mylisz.
- W takim razie pozostaje tylko Wynne. Spodziewam sią, że już
z nią rozmawiałeś i wie, czego się po niej spodziewasz.
- To już moja działka. Ty martw się o stronę formalną.
- Zwietnie. - Zaległa znacząca cisza. - Nie mogę się doczekać
chwili, kiedy ją poznam, zważywszy, jakie wywarła wrażenie na
wszystkich. Ludzie w miasteczku nie mówiÄ…, o niczym innym. Każ­
dy ma do niej jakiÅ›' interes.
- Jaki? - zaniepokoił się Jake.
- Wiesz, jej udziaÅ‚ w imprezie dobroczynnej, odwiedziny u ob­
Å‚ożnie chorych, nieustanna obrona twojej osoby... - Peter zachi­
chotał. - Jest gotowa skoczyć do oczu każdemu, kto zle mówi o jej
mężu.
- Naprawdę? - uśmiechnął się Jake.
- Oczywiście. Kiedy przyjdzie pora, nie opędzisz się kijem od
zalotników.
- Jakich zalotników? Co ty bredzisz? - zdumiał sią Jake.
Przez dłuższą chwilę panowała niezręczna cisza.
- Randolf rozpuszcza w miasteczku pogłoski - odezwał sią
wreszcie Peter - że twoje małżeÅ„stwo jest fikcyjne. Gdy tylko sÄ™­
dzia uzna testament, rozwiedziesz siÄ™ z niÄ… natychmiast. Powiedz
mi szczerze, czy to tylko plotki?
- Długość mojego małżeństwa jest wyłącznie moją sprawą.
- No i Wynne - zauważył chłodno Peter. - A zresztą... Każdy
kawaler w promieniu stu kilometrów, który zamienił z nią choć
słowo, aż się pali, by związać się z byłą panią Hondo. Wszyscy
Anula43&Irena
scandalous
uważają ją za idealną żonę. Ja też może dojdę do tego wniosku,
kiedy jÄ… poznam.
Była pani Hondo? Jake zacisnął pięści.
- Jak się będziesz na nią głupio gapił - warknął - to nie tylko
okażesz się moim byłym prawnikiem i byłym przyjacielem, ale
wyjdziesz stąd z byłymi zębami w garści.
Cisnął słuchawkę i opadł na krzesło. Niech Petera szlag trafi za
roztaczanie takich perspektyw. Chociaż... poniekąd ma rację. Dla
większości mężczyzn Wynne była ideałem żony, matki itd. Gdyby
w poszukiwaniu męża, zamiast na Bal Kopciuszka przybyła do
Chesterfield, kandydaci do jej ręki ustawialiby się w kolejce. Wcale
też nie interesowałby ich tymczasowy związek.
Nie mogąc się uspokoić, Jake spacerował po wielkim domu
dziadka. Zanim usiadÅ‚ za biurkiem, przygotowaÅ‚ sobie maÅ‚Ä… prze­
kąskę. Niechętnie przyznał przed sobą, że kocha to ranczo prawie
tak samo mocno, jak kochał dziadka. Jednak ta miłos'ć łączyła się
nierozerwalnie z nienawiÅ›ciÄ… i niechÄ™ciÄ…, co w konsekwencji po­
wołało do życia dręczące go koszmary. Ranczo Chesterfield było
symbolem wszystkiego, czego mu odmawiano w dziecin stwie. Aż
do pełnoletności nigdy nie przekroczył tego progu. Wówczas było
już jednak za pózno.
ByÅ‚o to piÄ™kne miejsce, aż proszÄ…ce siÄ™ o rodzinÄ™. Dziadek czÄ™­
sto powtarzał, że bez śmiechu dzieci i tupotu małych nóżek nie
będzie to prawdziwy dom. Jake po raz pierwszy zrozumiał jego
słowa.
WszÄ™dzie panowaÅ‚a pustka, bez zapachu pieczonych ciaste­
czek czy kuszącej woni damskich perfum powietrze wydawało się
zatÄ™chÅ‚e i ciężkie. Pokoje byÅ‚y czyÅ›ciutko wysprzÄ…tane, ani Å›la­
du porzuconej książki, szmatki czy zabawki. ZamknÄ…Å‚ oczy i wy­
obraził sobie Wynne i dzieciaki w tym domu. Obraz był az nadto
pociÄ…gajÄ…cy.
Zdusił przekleństwo, wrócił do gabinetu i złapał kapelusz. Głupi
Anula43&Irena
scandalous
wnuczek głupiego dziadka. Jes'li nie wyjdzie stąd, gotów zrobić coś
naprawdę głupiego. Zabierze tu Wynne i chłopców, i eby wreszcie
ożywić ten dom.
- Wynne, jesteś' tu? - Jake zdjął zabłocone buty, czego nie robił
od lat, i otworzył drzwi do kuchni. - Elfie?
- Uważaj, Jake! - usłyszał przestraszony głos żony. - Nie
wchodz tu!
- Dlaczego? - Wszedł i z niedowierzaniem spojrzał na Wynne.
- Co robisz na tej ladzie?
Buster stał na blacie lodówki i krzyczał:
- Tutaj, wujku Jake!
- Powiecie mi wreszcie, co siÄ™ tu dzieje?
Otworzyły się drzwiczki kredensu. Ze środka wyjrzał Chick
i pokazał wymownie na plamę słońca na podłodze.
Jake spojrzał i błyskawicznie cofnął się.
- Próbowałam cię ostrzec - rzekła Wynne.
- Następnym razem, zamiast  Uważaj" i  Nie wchodz' tu",
krzycz  Wąż". DomyÅ›lÄ™ siÄ™, o co ci chodzi. - PopatrzyÅ‚ na grzejÄ…­
cego się w słońcu gada i aż gwizdnął. - To największy grzechotnik,
jakiego widziałem w życiu.
- Nie wiedzieliśmy, co to jest, ale woleliśmy nie ryzykować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grecja.xlx.pl