[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie chciałem dopuścić do tego, żebyś
musiaÅ‚a tu lecieć za dwa tygodnie na kont­
rolÄ™. Na razie to zbyt ryzykowne.
- Dobrze.
- Nie protestujesz? - uśmiechnął się.
- Jestem zbyt zmęczona.
198
- Zjedz kolacjÄ™.
Podał jej widelec. Nie czuła głodu, ale
kolacja była smaczna, więc jadła.
- Rozmawiałem też z Joelem Harperem
- dodał Cash, nie wspominając o tym, że
wymagaÅ‚o to kilku miÄ™dzynarodowych poÅ‚Ä…­
czeń i postraszenia paru osób. - Natrafił na
jakieś przeszkody w kręceniu obecnego filmu
i wróci do kraju nie wcześniej niż za trzy
miesiące. Powiedział, żebyś się nie martwiła
o swoje ubezpieczenie. Pokryje różnicÄ™, trak­
tujÄ…c to jako zaliczkÄ™ na poczet twojego
przyszłego honorarium.
Tippy omal nie wybuchnęła pÅ‚aczem z ra­
dości.
- Bogu dziÄ™ki - szepnęła. - Tak siÄ™ mar­
twiłam...
- Jedz, bo kurczak siÄ™ zmarnuje - upo­
mniał ją Cash. - Przyniosłem go z bufetu. Jest
dobry...
Posłusznie podniosła widelec do ust.
- To wÅ‚oska potrawa. PotrafiÄ™ jÄ… przy­
rządzić.
- A Rory umie przygotowywać dania z ru­
sztu.
- To prawda - uśmiechnęła się. - Umie.
SkÄ…d wiesz?
- Mówił mi. To dzielny chłopak.
- Ja też tak myślę.
199
- Powiedziałem mu, że po zakończeniu
roku szkolnego on też może do mnie przyje­
chać.
- No, nie wiem - zawahała się Tippy. - Ja
do tej pory pewnie już wrócę do pracy.
Prawdopodobnie nie. Już jest kwiecień,
a Joel wróci do kraju nie wcześniej niż
w lipcu, a może nawet w sierpniu.
- MyÅ›laÅ‚am, że nie lubisz siÄ™ wiÄ…zać - wy­
mamrotała.
Cash nonszalancko założył nogę na nogę.
- BÄ™dziesz mogÅ‚a pooglÄ…dać sobie z blis­
ka rozgrywki polityczne. Calhoun Ballenger
ubiega siÄ™ o mandat senatora stanowego z ra­
mienia Demokratów. Jego kontrkandydatem
jest jeden z najstarszych senatorów w partii.
PierwszÄ… turÄ™ zaplanowano na pierwszy wto­
rek maja. Zapowiada się ostry wyścig.
- Nie znam siÄ™ za bardzo na polityce.
- Nauczysz siÄ™. To bardzo zabawne
- rzekł Cash ze szczerym uśmiechem.
-- Naprawdę tak myślisz?
- Nie zjadłaś jeszcze groszku - zauważył.
- Nie cierpiÄ™ groszku.
- Ale warzywa sÄ… bardzo zdrowe.
- Tylko te warzywa, które lubię, są dla
mnie zdrowe - oÅ›wiadczyÅ‚a stanowczo, za­
bierając się do lodów.
- Mamy takÄ… lodziarniÄ™ w Jacobsville
200
- ciÄ…gnÄ…Å‚ Cash swobodnym, konwersacyj-
nym tonem. - MajÄ… chyba wszystkie smaki,
jakie tylko istnieją na świecie. Ja najbardziej
lubiÄ™ truskawkowe.
- Ja też. - SkoÅ„czyÅ‚a jeść lody i z gryma­
sem odłożyła łyżeczkę na tacę.
- Boli?
Skinęła głową i opadła na poduszkę.
- Bardzo żałuję, że nie miałam pistoletu,
gdy byÅ‚am sam na sam ze Stantonem. Chcia­
łam go kopnąć z półobrotu i nawet udało mi
się zablokować jego pierwszy cios, ale wtedy
on znalazł tę butelkę. Bardzo bym chciała,
żeby poczuł, co to znaczy mieć potłuczone
żebra i wstrząs mózgu.
- Ma za to ranÄ™ od kuli w nodze - zauwa­
żył Cash.
Tippy zmarszczyła brwi.
- Został postrzelony?
- Tak. A gdybym się nie poślizgnął, to
byłoby z nim gorzej.
Tippy rozchyliła usta i patrzyła na niego
szeroko otwartymi oczami.
- To ty mnie stamtąd wydostałeś... to miał
na myśli ten agent FBI, gdy wspominał, że
zaszły nieprzewidziane okoliczności. Ty
mnie znalazłeś!
- Tak - przyznał. - Nie bardzo wierzyłem
w tych agentów, których przydzielono do
201
twojej sprawy. Siedzieli w twoim mieszkaniu
razem z Rorym i czekali na telefon, który
mógÅ‚ nigdy nie zadzwonić. Z pomocÄ… daw­
nego znajomego wytropiłem kryjówkę Stan-
tona i jego kumpli.
- Tak siÄ™ wÅ‚aÅ›nie zastanawiaÅ‚am... - po­
wiedziała Tippy cicho. - Nikt nie chciał mi
powiedzieć, jak to się właściwie odbyło.
- Bo sami nie wiedzieli - wyjaśnił Cash.
- Ponieważ nie ma żadnych dowodów Å‚Ä…czÄ…­
cych mnie ze strzelaninÄ…, to zawarÅ‚em umo­
wę z federalnymi. Skontaktowałem się z ich
przeÅ‚ożonym, u którego miaÅ‚em dÅ‚ug wdziÄ™­
czności. Obiecał, że będzie mnie krył przed
policjÄ… i innymi agentami rzÄ…dowymi. W ża­
dnym wypadku nie chcę komplikacji, które
by musiały wyniknąć, gdybym przyznał, że
to ja strzelałem. Mogłoby to spowodować
skandal i zle wpÅ‚ynąć na mojÄ… opiniÄ™ komen­
danta w Jacobsville.
- Och.
- Dlatego wszyscy udajemy, że Sam po­
strzelił się własnoręcznie, a on z kolei był
zbyt naćpany, by zauważyć, skąd leciała
kula. Ma szczęście, że po tym wszystkim, co
ci zrobiÅ‚, może siÄ™ jeszcze utrzymać na wÅ‚as­
nych nogach.
Tippy wzdrygnęła się na wspomnienie
słów Sama.
202
- Był wściekły.
- Czy próbował cię zgwałcić?
- Skupił się na biciu i nie myślał o seksie
- westchnęła. - Jeden z kumpli próbował
go powstrzymać, ale Sam zupełnie nie był
w stanie się kontrolować. Nie mam pojęcia,
co bral, ale oczy mu się szkliły i był bardzo
nabuzowany.
- Który z tamtych dwóch próbował go
powstrzymać? - zapytał Cash.
- Blondyn. Tylko tyle pamiętam.
- Ten, którego aresztowaliśmy razem
z nim, był blondynem. A ten, który uciekł,
chyba miał czarne włosy.
- Możliwe. - Tippy zamrugała. - Moja
matka będzie musiała się gęsto tłumaczyć.
Gdybym była mściwa, opowiedziałabym
o wszystkim gazetom. Dawno nie mieli lep­
szej historii.
- Ty też byś z tego wyszła ubrudzona
- stwierdził Cash. - Nawet o tym nie myśl.
Popatrzyła na niego smutnymi oczami.
- Nie mogą mi zrobić większej krzywdy,
niż już zrobili. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grecja.xlx.pl