[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szatą zawisło na chwilę nad złocistą głębią i spadło bezpiecznie do wnętrza kuli. Ta
nie zakołysała się nawet.
ð Elaku  druid obejrzaÅ‚ siÄ™ i skinÄ…Å‚ rÄ™kÄ….  Pospiesz
siÄ™!
ðElak nie zastanawiaÅ‚ siÄ™ ani chwili. SkoczyÅ‚ i niewiele brakowaÅ‚o, by przeleciaÅ‚ nad
pojazdem, lecz Dalan pochwycił go i ściągnął w bezpieczne miejsce. Pobladły Elak
niepewnie podniósł się na nogi.
ðKula siÄ™gnęła mu do piersi. Jej podÅ‚oga, o Å›rednicy mniej wiÄ™cej czterech stóp,
zrobiona była z jakiejś smolistoczarnej substancji, której nie potrafił rozpoznać.
ðMagiczny rydwan zakoÅ‚ysaÅ‚ siÄ™ i popÅ‚ynÄ…Å‚ wzdÅ‚uż nagiej, skalnej Å›ciany.
Platforma, na której stali jeszcze przed chwilą, zniknęła w złocistej mgle. Sunęli po
nieskończonym morzu zimnego ognia...
ðPodążajÄ…cy za Elakiem i Dalanem Garnicor szybko zdaÅ‚ sobie sprawÄ™ z tego, że
sam także jest ścigany. Nie domyślał się jednak, że znalazł się za nim człowiek,
którego szuka. Przyspieszył kroku. Pchnął drzwi prowadzące na skalną platformę w
chwili, gdy Elak skoczył do wydrążonej kuli. Książę zatrzymał się zdumiony.
Dopiero gdy niezwykły rydwan zniknął wśród chmur, zauważył, że kroki ścigających
są coraz głośniejsze. Przestąpił próg i przyciskając się do ściany wzniósł w górę
miecz.
ð60
ðLudzie Guthruma z poczÄ…tku nie zauważyli przeciwnika. Wbiegli na platformÄ™ caÅ‚Ä…
gromadą wyjąc jak wilki. Niewiele brakowało, by jeden z nich z rozpędu runął w
przepaść. Wisząc już prawie w powietrzu skręcił ciało, by wyhamować bieg, zderzył
się z którymś z towarzyszy, chwycił go za ramię... i żaden z nich nie zauważył
zabójcy.
ðGarnicor skoczyÅ‚ naprzód ryczÄ…c z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci. Uderzenie wielkiego miecz rzuciÅ‚o
jednego Wikinga na drugiego i obaj, wymachując rękami, z krzykiem rozpaczy
zniknęli za krawędzią platformy. Zanim pozostali zdążyli się zorientować, Garnicor
uderzył znowu. Widok znienawidzonej twarzy Guthruma zwiększył jeszcze jego
wściekłość. Miecz jak papier pękł pod ciosem ciężkiej klingi, trzasnęła kość,
Wikingowie krzyknęli  trzech z nich juz nie żyło, a więcej jeszcze miało umrzeć
wkrótce.
ðGarnikor byÅ‚ bowiem jak sama Å›mierć. Nienawiść do króla Guthruma dodawaÅ‚a mu
sił. Jego miecz opadał, zataczał kręgi i zabijał. A choć książę nie miał zbroi, zdawało
się, że żaden cios ni pchnięcie nie potrafią go powstrzymać. Zabił trzech wrogów i
był ranny w pierś, plecy i udo. Krew tryskała na jego łachmany. Nawet twardych
Wikingów przenikał dreszcz przerażenia, gdy ten szaleniec  śmiertelnie ranny, z
okaleczonym torturą ciałem  śmiał się. Radość przepełniała Garnicora, gdy
wyrąbywał sobie drogę do Guthruma. Krew płynęła z niewygojonych ran na jego
stopach i dłoniach, mieszając się z czerwoną kałużą rozlewającą się po platformie.
ðJakaÅ› gÅ‚owa spadÅ‚a z ramion. CofajÄ…c miecz Garnicor ciÄ…Å‚ kolejnego Wikinga i
niczym papier rozrąbał jego kolczugę. Zdeformowaną dłonią otarł z czoła pot i krew
 i zobaczył, że pozostał już tylko jeden przeciwnik, rudobrody gigant, którego topór
opadał ze świstem. Książę skoczył wysuwając miecz.
ðTopór wgryzÅ‚ siÄ™ gÅ‚Ä™boko w kark Garnicora. Książę krzyknÄ…Å‚ i wyprostowaÅ‚ siÄ™,
miecz wypadł z osłabłej dłoni. Ponura uciecha błysnęła w mrocznych oczach
Guthruma.
ð61
ðLecz Garnicor nie byÅ‚ jeszcze martwy. ZatoczyÅ‚ siÄ™ wykrzywiajÄ…c twarz,
rękami starał się pochwycić pustkę... Spojrzał  i zobaczył Guthruma, jak stoi
samotnie wśród trupów, ostatni żywy Wiking.
ðRyknÄ…Å‚ i skoczyÅ‚.
ðStalowe palce zacisnęły siÄ™ na szyi Guthruma. Bezbronny Garnicor uczyniÅ‚
ze swego ciała żywy pocisk, pchający rudobrodego olbrzyma do tyłu i w dół...
na samą krawędz platformy... i dalej!
ðDwaj wrogowie runÄ™li w otchÅ‚aÅ„ spleceni w Å›miertelnym uÅ›cisku. Książę
Garnicor wrzeszczał tryumfalnie i szaleńczo. Lecz król Wikingów nie wydał z
siebie głosu, gdy poprzez złocistą mgłę spadał ku swej śmierci.
ð12. Mag i druid
ðKula niosÄ…ca Dalana i Elaka koÅ‚ysaÅ‚a siÄ™ lekko w przestrzeni pÅ‚ynÄ…c ciÄ…gle
dalej i dalej. Wreszcie coś zamajaczyło we mgle. Druid odetchnął głęboko.
ð  Skacz za mnÄ…, Elaku. I... nie zwlekaj.
ðWieża... baszta... zÄ™bata granitowa zjawa pojawiÅ‚a siÄ™ w polu widzenia
wyrastając spośród kłębów bursztynowych chmur. Dalan z wysiłkiem wspiął
się na krawędz kuli i przykucnął. Turnia zbliżała się... Druid skoczył, rękami i
nogami szukając oparcia na niebezpiecznie stromej skale. Elak poszedł w jego
ślady, znowu przeżywając chwilę lęku przyprawiającego o mdłości, gdy poczuł
pod sobą niezmierzoną otchłań pustki. Po chwili obaj stali już na pochyłości.
Dalan wskazał otwierające się tuż przed nimi wejście do tunelu.
ð Oto nasza droga, Elaku. Chodzmy.
ðOstrożnie wsunÄ™li siÄ™ do otworu. Trafili w krótki, wiodÄ…cy w dół korytarz,
słabo oświetlony wpadającym z zewnątrz bursztynowym blaskiem. Na jego
końcu znalezli drzwi. Nie były zamknięte, Dalan rozwarł je na oścież. Zaraz za
pro-
ð62
ðgiem staÅ‚a latarnia, której jasny pÅ‚omieÅ„ ukazywaÅ‚ każdy szczegół leżącej przed nimi
jaskini.
ðByÅ‚a pusta, z wyjÄ…tkiem maÅ‚ego kwadratowego oÅ‚tarza Z ciemnego kamienia i
klęczącego przed nimi człowieka, zapatrzonego w zimne, złociste głębie klejnotu,
który trzymał Z zesztywniałych dłoniach.
ð Orander!  krzyknÄ…Å‚ Elak.
ðNie usÅ‚yszaÅ‚ odpowiedzi. Orander z Cyrany, brat Elaka, byÅ‚ jak kamienna statua.
Rozpuszczone włosy lwią grzywą okalały jego kształtną głowę, rysy twarzy
znamionowały siłę i szlachetność. Lecz twarz ta była jakby... przesłonięta.
ðNiewyczuwalny mrok niby cieÅ„ Å›mierci zasÅ‚aniaÅ‚ rysy króla, niedotykalny, a
przecież istniejący. Elakowi wydało się, że jego brat znajduje się gdzieś daleko, mimo
iż jego ciało jest tutaj, o kilka stóp zaledwie. Zawołał go znowu, choć wiedział, że
Orander nie usłyszy.
·ð ð Cyrena straciÅ‚a króla  powiedziaÅ‚ cicho Dalan.  Potężna magia tkwi w tym
żółtym klejnocie.
·ð ð ObudzÄ™ go  warknÄ…Å‚ Elak i ruszyÅ‚ przed siebie. Nagle zatrzymaÅ‚ siÄ™, a na jego
twarzy pojawił się wyraz ogromnego zdumienia. Przez chwilę zdawało się, że walczy
z pustką. Wyciągnął ręce, ześlizgując się jakby po niewidocznej ścianie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grecja.xlx.pl